Autorka wpisu:
Promotorka Karmienia Piersią Katarzyna Kołodziejczyk
Refleksja o karmieniu prawie trzylatka …
Niedługo, bo już w lutym małyssak skończy trzy latka, małyssak nadal karmiony piersią.
O szpitalu …
Trudny czas za nami. Trudny, bo jak się okazało córka miała zdiagnozowaną mononukleozę i zalecone leczenie szpitalne w szpitalu zakaźnym. Wszystko co jest dla niej nową sytuacją przychodzi jej trudno i powoli, a w szpitalu niestety nie ma czasu na czekanie i oswajanie się. Dlatego każde podanie lekarstwa, każde podłączenie kroplówki jak na akord wybijało ją z ledwo co oswojonej sytuacji. W tych chwilach szukała tego co jest jej dobrze znane, czyli piersi.
Przebywanie w nowym miejscu, gdzie zasady są ściśle określone, a gdzie każdy przynosi ze sobą cząstkę siebie – kawałek swojego domu i wystawia się tym samym na ocenę postronnych, nieznanych sobie osób nie było dla mnie łatwe. Mimo przekonania o słuszności karmienia piersią i wiary w to, że zgodnie z zaleceniem Światowej Organizacji Zdrowia, mama może karmić dziecko piersią tak długo jak ona i dziecko tego chcą i potrzebują, szukałam w spojrzeniach innych osób pewnego rodzaju potwierdzenia i akceptacji. Muszę powiedzieć, że mimo pewnej niepewności odnośnie tego co mnie spotka to jestem miło zaskoczona postawą lekarzy, w której nie wyczułam ani grama oceny, jak również postawą wielu pań pielęgniarek choć zdarzył się wyjątek. Jednak licząc częstotliwość z jaką zmieniały się panie pielęgniarki – dwa razy na dobę w ciągu siedmiu dni – to jeden wyjątek to chyba nie zbyt dużo. Wierzę, że wychodząc do ludzi i dzieląc się sobą zmieniamy świat wokół nas, więc kto wie może następnym razem i ten jeden wyjątek się nie zdarzy. Choć wniosek na przyszłość wyciągam taki, że pytanie o wiek w rodzaju „Ile ono ma?” w chwili kiedy mama karmi jest najczęściej podchwytliwe i powinno wzbudzić naszą – mam karmiących, czujność. Następnym razem zamiast grzecznie odpowiadać i narażać się na komentarz, którego nie mam ochoty usłyszeć zapytam „A jakie to ma znaczenie?”.
Jeszcze o szpitalu …
Miałam okazję w jednej z sal spotkać mamę, której ponad dwuletni synek był nadal karmiony piersią. Żwawy chłopiec, który nie robił sobie nic z podłączanych kroplówek i śmigał ze stojakiem od kroplówki po całym pokoju. Aż miło było patrzeć. Mama nie wiedziała o istnieniu Nieformalnej Grupy Wsparcia Karmienia Piersią, ani nie miała ochoty brać udziału w badaniu mleka mamy (do którego wówczas rekrutowałam dla Banku Mleka Kobiecego w Toruniu). Cieszę się, że są takie mamy, które nie wiedząc nic o „zrzeszeniach na rzecz karmienia piersią” po prostu karmią. Choć niestety, nie ominął jej suchy komentarz pielęgniarki „Czas odstawić!”. Wciąż zdarza się słyszeć takie słowa od osób, które mają kłopot z bliskością jaką jest karmienie piersią. Spodziewam się, że w przypadku chłopców o zrozumienie jest jeszcze trudniej. Niedawno pisała o tym na swoim blogu Hafija we wpisie Kompetentna.
O karmieniu prawie trzylatka …
Spojrzenia osób są różne. Odczucia osób są różne. A jak to jest z karmieniem prawie trzylatka z mojej perspektywy? Karmienie po prostu jest. Raz rzadziej, raz częściej. Córka dostaje pierś wtedy kiedy o nią prosi. A ostatnio prosi często. A kiedy dostanie to o co prosi widzę uśmiech na jej twarzy i słyszę słowa:
„Lubię dydusia, wies?” *
*Dyduś w slangu małegossaka oznacza pierś, cycuś. Określenie to wprowadziłam jak córka skończyła dwa latka. Wtedy cycuś stał się dydusiem, gdyż z tym określeniem czułam się bardziej swobodnie, gdy prosiła o pierś publicznie.
Albo przebudzając się przy piersi mówi:
„Tofam [Kocham] Ciebie, mamuś.”
Albo:
„Cieszę się!”
Te słowa tłumaczą wszystko. Karmimy się dalej i jest to dla nas najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Bliskość i spojrzenie w oczy. Cieszę się, że mój mąż podziela ten pogląd i patrzy na nas z zachwytem. Choć moja córka rośnie i coraz częściej wystarczy jej po prostu przytulenie to nie mam planu „Odstawianie”. Widzę, że karmienie się zmienia, nie mówiąc już o tym, że mleka jest po prostu coraz mniej. Słyszę tylko czasem, jak małyssak kolejny raz zmieniając pierś i pokazując paluszkiem, mówi:
„O! Tu jest jeszce mleko, a tu jusz nie ma”.
Tak więc jedyny plan jaki mogę sobie wyobrazić to plan pod tytułem „Czekanie”. Po prostu czekam. Czekam na nią, na jej dojrzałość. A najbardziej kieruje mną zwykła ciekawość „Co będzie?”. A na koniec zapraszam do spojrzenia na tę zabawną ilustrację, która pokazuje jak nasze dużessaki potrafią być kreatywne w nazywaniu tego czego wciąż potrzebują i tego co tak lubią.