Autorka artykułu:
mama karmiąca Dorota Mrozowicz-Grodzka
Komentarze merytoryczne:
położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska, Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
Karmienie piersią to jedna z moich ulubionych czynności. W sumie, karmię już pięć lat (z przerwą pomiędzy pierwszym a drugim dzieckiem) i trudno mi się z karmieniem rozstać. Przeżyłam jednak na swojej mlecznej drodze wiele trudnych chwil, wielokrotnie byłam bliska przerwania go. Karmienie doprowadzało mnie do płaczu, do szału, ale te łzy bywały także łzami wzruszenia, a trudne emocje dało się ukoić przystawiając malucha do piersi. Z perspektywy czasu, nie żałuję ani jednego dnia karmienia i wiem, że będę za nim bardzo tęsknić. Piszę ten artykuł z myślą o tych mamach, którym trudno z karmieniem, licząc na to, że on doda im otuchy, pomoże przejść przez te trudy. Dzielę się swoim doświadczeniem, wiedzą i pozytywną energią. Istotną częścią artykułu będą komentarze mojej położnej rodzinnej i konsultantki laktacyjnej Anny Gruszczyńskiej, która wspierała mnie w szczególności w początkach mojej drogi mlecznej. Jej wiedza i doświadczenie dadzą wkład merytoryczny, który doda wartości temu artykułowi.
W pierwszej ciąży postanowiłam, że będę karmić piersią jak najdłużej. Byłam bardzo zdeterminowana i poszerzałam swoją wiedzę na ten temat już z maluchem w brzuchu. Wiedziałam, że nie trzeba hartować brodawek, że piersi same się dostosują do sytuacji. Wiedziałam też, że liczy się nastawienie, a pierwsze dni są kluczowe. Miałam w pamięci, iż nie należy dokarmiać dziecka z butelki, a mleko modyfikowane w „normalnych” przypadkach w ogóle nie jest potrzebne. Przez pierwsze tygodnie nie powinno się także podawać smoczka.
Komentarz położnej środowiskowo-rodzinnej:
Kluczowy dla rozpoczęcia laktacji jest moment pierwszego dwugodzinnego nieprzerwanego kontaktu skóra do skóry, bez ważenia i mierzenia dziecka. Należy dać mamie i noworodkowi czas, dobrze żeby podczas pierwszej godziny personel nie ingerował w ten kontakt i nie próbował pomagać. Zdrowe dziecko zwykle samo odnajduje pierś i zaczyna ssać. Jeśli pierwsze karmienie na sali porodowej było udane, to potem mama i dziecko mają 6-8 godzin na odpoczynek. Jeżeli pierwsze karmienie nie odbyło się w ciągu dwóch pierwszych godzin, należy po około dwóch godzinach podjąć kolejną próbę przystawienia dziecka do piersi. Podawanie siary w pierwszych dobach życia dziecka jest niezmiernie ważne, ponieważ siara stanowi swoisty „posag” dla dziecka, mający ogromny wpływ na jego odporność. Jeśli dziecko z jakiegokolwiek powodu nie chce lub nie może ssać piersi, warto zbierać krople siary do strzykawki i w ten sposób podawać je dziecku. W pierwszych dobach po porodzie warto zadbać o jak najczęstszy kontakt z dzieckiem i przystawianie go do piersi minimum 8x na dobę. Pojemność żołądka noworodka jest bardzo mała, zatem siary również nie potrzeba dużo. W kolejnych dniach zarówno wielkość żołądka dziecka jak i ilość pokarmu u matki będzie się zwiększała. Kolejnym etapem laktacji jest nawał mleczny, który jest fizjologią. Jest doskonałym prognostykiem dla dalszej laktacji, ponieważ jego nadejście świadczy o prawidłowych procesach laktacyjnych w organizmie kobiety. W tym czasie ważne jest, żeby pamiętać, że karmienie „na żądanie” oznacza zarówno potrzeby dziecka jak i matki. Nawał mleczny jest właśnie takim okresem, kiedy piersi mogą się szybciej napełniać i konieczne będzie przystawianie dziecka co 1,5 – 2 godziny. Czasami potrzebne będzie użycie laktatora, jednak to dobrze ssące dziecko najlepiej reguluje laktację. Nawał mleczny zwykle mija po tygodniu i wówczas pojawia się mleko dojrzałe, zaś laktacja się reguluje ( co trwa do około 6-go tygodnia po porodzie).
Położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska,
Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
W plan porodu wpisałam, że nie chcę dokarmiania, a na liście rzeczy do kupienia nie zamieściłam smoczka. Z tym drugim faktycznie się udało – żadne z moich dwojga dzieci nie używało smoczka. Z pierwszym było trochę gorzej. Pod koniec ciąży okazało się, że mam mało wód płodowych, a córeczka jest malutka. Z podejrzeniem hipotrofii i diagnozą małowodzia trafiłam na patologię ciąży, a następnie na salę operacyjną. Cesarskie cięcie to był dla mnie duży cios, bo liczyłam na poród siłami natury. Pocieszam się tym, że urodziłam córkę jakieś 150 razy podczas wizualizacji, które od drugiego trymestru robiłam prawie każdego dnia. Stres, przedwczesny poród, niedoczynność tarczycy i niesprzyjające otoczenie sprawiły, że miałam dużą trudność w rozbujaniu laktacji. Lenkę zabrano mi na dwie godziny. Od pierwszego kontaktu skóra do skóry ważniejsze było szczepienie, ważenie i kłucie małej stópki w celu sprawdzenia poziomu glukozy. Doradczyni ze szpitala była pomocna i kompetentna, ale również bardzo zajęta, więc nie mogłam skorzystać z jej porady w takim wymiarze, jaki był mi potrzebny. Lena ssała prawidłowo, ale neonatolożka twierdziła, że jest zbyt mała, by ssać, a pielęgniarki koniecznie chciały ją dokarmić, bo była taka malutka przecież. Po operacji córeczka wciąż spała i trzeba ją było budzić na karmienie. Przy piersi prawie od razu zasypiała. Co dwie godziny miała pobieraną krew ze stopy i wciąż słyszałam: „spada poziom cukru, trzeba dokarmić”. Dzisiaj wiedziałabym, że w pierwszej dobie, szczególnie po CC, dziecko ma prawo spać i nie musi dużo jeść, bo jego żołądeczek ma rozmiary czereśni. Trochę ponad dwukilowa Lenka pewnie miała malutką wisienkę. Dopiero po jakimś czasie, sporo po wyjściu ze szpitala zaufałam Lenie. Jadła krótko, nie przepisowe „co najmniej 10 minut”, ale zaledwie kilka minut, za to częściej, mniej więcej raz na godzinę.
Komentarz położnej środowiskowo-rodzinnej:
Przez cały okres laktacji i karmienia piersią dziecka obowiązują pewne zasady, które dają duże szanse na to, że karmienie będzie udane: karmień powinno być minimum 8 w ciągu doby, w tym przynajmniej jedno w nocy; nie podajemy dziecku dodatkowo żadnej wody ani mieszanki; do 6-go tygodnia życia dziecka staramy się nie podawać smoczka uspokajacza. Ważne jest również przystawianie dziecka zanim wystąpi płacz, który jest późnym objawem głodu. Warto obserwować maluszka i podążać za jego potrzebami np. nie przewijać dziecka, jeśli jest już bardzo głodne.
W pierwszych dobach po porodzie karmienia mogą być częstsze i krótsze, ponieważ dziecko nie potrzebuje dużych ilości mleka. Wraz z wzrastaniem i rozwojem maluszka zapotrzebowanie na pokarm będzie rosło, ale efektywnie ssące dziecko może wydłużać przerwy między karmieniami. Warto zapamiętać, że niezwykle rzadko zdarzają się dzieci, które w ciągu całej doby jedzą w regularnych odstępach czasu. zwykle niemowlęta grupują karmienia, np. jedzą bardzo często przez trzy godziny do południa, potem zapadają w dłuższy sen (dwie, trzy godziny) i po południu cykl może się powtórzyć. Każda sesja karmienia może być inna, w każdej dziecko może zjeść zupełnie inną ilość mleka. Dlatego nie ma potrzeby kontrolowania ilości wypijanego przez dziecko mleka, jeśli prawidłowo przybiera na wadze. Nadal karmimy również według potrzeb mamy; jeśli czuje, że piersi się przepełniają to warto zaproponować dziecku wcześniejsze karmienie. Należy także pamiętać, że dzieci urodzone przed terminem lub hypotroficzne mogą lepiej funkcjonować przy częstych ale krótszych karmieniach. Te dzieci nie mają jeszcze wystarczającej siły aby długo i efektywnie pobierać mleko, będą więc wymagały więcej uwagi.
Bardzo ważne jest, żeby mama i jej otoczenie pamiętali o tym, że karmienie to nie tylko jedzenie. To, że dziecko sygnalizuje chęć przystawienia do piersi i przy niej się koi nie oznacza, że jest ciągle głodne. Odruch ssania jest najważniejszy dla dziecka i ma moc kojenia każdego dyskomfortu. Zawsze powtarzam moim pacjentkom, że tak naprawdę one i ich piersi są Wszechświatem dla dziecka, które nie ma innego punktu odniesienia. Dlatego tak ważne jest nieograniczanie dziecku kontaktu z piersiami mamy – ssanie nieodżywcze (kiedy dziecko pobiera tylko niewielkie ilości pokarmu) ma wielkie znaczenie dla dziecka.
Położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska,
Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
Gdyby nie pani Ania, nasza położna rodzinna, miałabym wielki kłopot z laktacją, ponieważ tylko ona powiedziała mi, że powinnam ją stymulować odciągając pokarm co dwie godziny. Kiedy poszłam do gabinetu pielęgniarek aby wypożyczyć laktator usłyszałam: „jak pani koniecznie chce, możemy dać”. W moim przypadku ta stymulacja była konieczna, ponieważ Lenka dopiero po kilku dniach zaczęła jeść regularnie i często. Warto o tym pamiętać przy niejadkach.
Po mniej więcej trzech dniach od porodu przychodzi nawał. Mleko napływa do piersi i sprawia, że czujemy ból, mamy odczucie rozpierania, jakby ktoś wstrzykiwał nam coś strzykawką. Często mleko wycieka z brodawek, niektóry kobiety potrzebują wkładek laktacyjnych lub nawet muszli. Taki napływ mleka jest sygnałem, że warto przystawić dziecko do piersi, to przyniesie natychmiastową ulgę. Właśnie dlatego mówi się o karmieniu na żądanie matki. Często to właśnie ona potrzebuje karmienia. Nieprzystawienie może nawet wywołać stan zapalny, ponieważ w gruczołach robią się zastoje. Taki zastój jest wyczuwalny, pod palcami wyczujesz bolesną grudkę. Nie jest tak, że podczas zapalenia piersi nie powinno się karmić. To mit, który sprawił, że moja mama i wiele innych mam z tego pokolenia, dostały leki na powstrzymanie laktacji. Najlepszym lekarstwem na wczesne stadium zapalenia piersi jest właśnie dostawienie malucha.
Komentarz położnej środowiskowo-rodzinnej:
Co robić podczas zastoju? Zastój pokarmu rozumiany jako konsekwencja błędnego postępowania w nawale mlecznym może dotyczyć obu piersi. Jest efektem narastającego obrzęku piersi, który z kolei wynika z niedostatecznego opróżniania piersi podczas nawału. Przyczynami są zwykle: nieprawidłowa technika karmienia, nieefektywne ssanie ze strony dziecka, zbyt rzadkie karmienia i ograniczanie czasu karmień. To właśnie obrzęk jest naczelnym „straszakiem” na forach karmiących mam i wiele z nich myli go z fizjologicznym nawałem mlecznym. Objawem są twarde, obolałe i gorące piersi, obrzęknięte brodawki, których dziecko nie jest w stanie chwycić. Pokarm właściwie nie wycieka. Najważniejsze, co wówczas może zrobić kobieta, to ukoić dwoje nerwy, zrelaksować się. Oksytocyna, hormon odpowiedzialny za wypływ mleka, ma tę właściwość, że jej wypływ jest stosunkowo łatwo blokowany przez szeroko rozumiany stres (ból lub inny dyskomfort w ciele; głośno krzyczące dziecko, kiedy matka nie wie co zrobić; głód, pragnienie, zmęczenie, obniżenie nastroju i przekonanie, że nie dam rady nakarmić własnego dziecka). Oksytocyna ma również tę właściwość, że jeśli już się wydzieli, to szybko redukuje stres. Co zatem zrobić, aby się uwolniła? Na przykład chwilę się zatrzymać i zobaczyć jakie moje potrzeby są w tej chwili niezaspokojone – może bardzo chce mi się pić albo jestem głodna; może ścierpłam od siedzenia ciągle w jednej pozycji; może coś mnie boli tak, że już nie mogę sobie z tym dać rady. Może krzyczące dziecko tak zwiększa mój stres, że nie popłynie nawet kropelka pokarmu – warto wtedy oddać maluch w ramiona spokojnej osoby, która je utuli i ukoi. Świetnym sposobem na wydzielanie oksytocyny jest długie przytulenie do drugiej osoby lub masaż pleców w okolicy barków, szyi i łopatek. Wszystko, co w tym momencie sprawi kobiecie przyjemność i da choć chwilę relaksu, jest na wagę złota. Jeśli nadal jest trudność z wypływem mleka można położyć się na wznak (brodawki „patrzą” w sufit) i zaczynamy głaskać piersi w kierunku od brodawki do podstawy piersi; w ten sposób odbarczamy okolicę brodawki i otoczki i mamy szansę zmniejszyć jej obrzęk. Można też odwrotnie – klękamy tak, że brodawki „patrzą” w podłogę i potrząsamy piersiami; tu mamy po swojej stronie Matkę Ziemię i jej grawitację – często w tej pozycji pokarm zaczyna płynąć. Kolejnym sposobem jest przyłożenie do piersi czegoś wibrującego – szczoteczka elektryczna, golarka lub… no właśnie :). Wibracje spowodują swoiste „poluzowanie” w przestrzeniach gruczołu piersiowego i mleko najprawdopodobniej popłynie. Można też piersi delikatnie ogrzać np. pod prysznicem, który dodatkowo wymasuje piersi kroplami spadającej wody. NIGDY, powtarzam nigdy nie należy forsownie masować piersi, ugniatać, uciskać. Grozi to trwałym zniszczeniem struktur gruczołu piersiowego i dużymi kłopotami w tej i ewentualnej kolejnej laktacji i nie tylko laktacji. W obrzęku zwykle temperatura nie przekracza 38 st.C.
Kolejnym problemem, który może zdarzyć się podczas karmienia piersią jest zatkanie przewodu mlecznego – jest to zastój lub obrzęk dotyczący jednego fragmentu piersi. Przyczyny są podobne jak wyżej; dochodzi tu jeszcze ucisk lub uraz mechaniczny (biustonosz, uciśnięcie piersi podczas snu, uderzenie przez dziecko). Do zastoju dochodzi powyżej miejsca zatkania, w związku z tym nagromadzony tam pokarm nie może się wydostać z piersi. Temperatura zwykle jest w normie lub nie przekracza 38,5 st.C. Czasami zatkany jest przewód wyprowadzający – wówczas na brodawce widać biały punkt; podczas karmienia może wystąpić zaotoczkowo dość silny kłujący ból. Postępujemy podobnie jak przy obrzęku; dodatkowo podczas przystawiania do piersi układamy dziecko tak, żeby jego bródka znalazła się od strony zastoju. Czasami istnieje potrzeba usunięcia czopa z brodawki za pomocą sterylnej igły i potem ręcznego odciągnięcia mleka. Jeśli zastój jest od spodu piersi zdaje egzamin pozycja spod pachy, lub karmienie w pozycji wilczycy czyli dziecko jest pod nami. Przy nawracającym zatkaniu przewodu mlecznego warto przyjrzeć się diecie i zmienić ją na taką, która zawiera więcej wielonienasyconych kwasów tłuszczowych; pomocna bywa też lecytyna 1200 mg 2-4 razy na dobę.
Konsekwencją nieprawidłowego postępowania w obrzęku i zastoju może być zapalenie piersi, które może się zdarzyć również bez wcześniejszego wystąpienia wyżej wymienionych. Objawami są: zwykle wysoka gorączka (powyżej 38,5), silny samoistny ból piersi (pierś jest nie do dotknięcia), zaburzenia wypływu mleka z chorego obszaru; często też występują objawy ogólne „jak przy grypie” – dreszcze, bóle głowy i mięśni, ogólne osłabienie i zmęczenie. Najważniejszym leczeniem zapalenia piersi jest częste karmienie chorą piersią! Odstawianie dziecka w tym czasie utrudnia przebieg leczenia; jeśli dziecko odmawia ssania chorej piersi (tak się zdarza), to używamy laktatora. Nadal bródka dziecka powinna znajdować się od strony zapalenia. NIE STOSUJEMY masażu , jeśli już to bardzo delikatnie i tylko w obrębie zdrowych fragmentów piersi. NIE ogrzewamy piersi przed karmieniem (i tak mamy tam już stan zapalny); po karmieniu można schłodzić pierś przez około 20 minut. Ze względu na gorszy stan ogólny karmiąca powinna dużo odpoczywać, należy jej zapewnić pomoc osób bliskich, potrzebne jest przyjmowanie dużej ilości płynów i lekkostrawne jedzenie. Podczas leczenia zapalenia piersi kobieta może przyjmować ibuprofen 3-4 razy na dobę po 200 – 400 mg. Jeśli po 1-2 dobach nie ma poprawy konieczna jest konsultacja lekarska i przyjmowanie antybiotyku. Tyle czekamy, jeśli brodawki nie są poranione; jeśli są, to najprawdopodobniej zapalenie nastąpiło drogą wstępującą i zwykle tu potrzebna jest od razu antybiotykoterapia. Dość częstym powikłaniem zapalenia piersi jest zmniejszenie ilości wytwarzanego pokarmu. Jest to sprawa przejściowa i przy prawidłowym postępowaniu laktację daje się z sukcesem odbudować. Kolejnym powikłaniem jest ropień, dlatego tak ważne jest szybkie wdrożenie prawidłowego leczenia i postępowania w przypadku wystąpienia zapalenia piersi.
Położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska,
Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
Karmienie nie powinno boleć. Jeśli boli, możliwe, że dziecko dostawiane jest w złej pozycji, źle chwyta, jego nosek nie przylega do piersi. Jednak przez pierwszy tydzień karmienia, gdy dziecko zaczyna ssać możemy odczuwać ból. W moim przypadku był on dość silny, ale trwał tylko kilka pierwszych sekund. Minął samoistnie. Gdyby tak się nie stało, szukałabym pomocy u doradczyni.
Waga noworodka jest dla rodziców bardzo dużym stresem. Szczególnie w przypadku dzieci, które urodziły się z hipotrofią lub jako wcześniaki. Lena przybierała ładnie, ale do pewnego momentu. Mniej więcej od pół roku życia zaczęła „spadać” na siatce centylowej. Szczególnie na tej, która wykorzystywana jest przez polskich pediatrów. W takich sytuacjach słyszy się często komentarze typu: „ma pani za mało mleka”, „pani pokarm nie jest wartościowy”, „trzeba zacząć dokarmiać”. To kolejne mity.
Komentarz położnej środowiskowo-rodzinnej:
Przyrosty masy ciała w czasie karmienia piersią to ważny, ale nie jedyny wskaźnik dobrego i skutecznego karmienia i rozwoju dziecka. W pierwszych trzech miesiącach życia powinny wynosić 26-31 gram na dobę; w 4-6 miesiącu 17-18 g na dobę; w 6-9 miesiącu życia 12 -13 gram na dobę, zaś w 9 -12 m.ż 9 gram na dobę. Jako konsultantka laktacyjna doceniam znaczenie prawidłowych przyrostów masy ciała dziecka, ale w przypadku niższych ich wartości zwracam uwagę na szerszy kontekst. Np. na to czy dziecko oddaje prawidłową ilość moczu i stolca, czy jest aktywne, czy samo wybudza się na karmienia. Obserwuję akt karmienia i patrzę na efektywność ssania, na prawidłową pracę języka , ust i policzków. Należy również pamiętać, że siatki centylowe, które są zamieszczone w książeczkach zdrowia dziecka służą do oceny wzrastania dzieci karmionych sztucznie. Dla dzieci karmionych piersią zostały opracowane specjalne siatki centylowe WHO. W przypadku problemów z prawidłowymi przyrostami dziecka zawsze bardzo wnikliwie analizuję sytuację. Nigdy jednak nie proponuję jako rozwiązania pierwszego rzutu nie proponuję dokarmiania mieszanką. Zwykle problem leży w zbyt rzadkich karmieniach lub w podawaniu smoczka uspokajacza, który stanowi tak silny stymulator dla dziecka, że wchodzi w czas, który mógłby zostać przeznaczony na karmienie. Jeśli nadal przyrosty nie są prawidłowe proponuję stymulację laktacji, tak aby dziecko dostawało przy karmieniu dobrze wypełnioną mlekiem pierś (niektóre maluchy tylko tak lubią). Chodzi o to, że niektóre maluchy nie radzą sobie z niedostatecznie wypełnionymi piersiami i mam tutaj na myśli doprowadzenie do niewielkiej „nadwyżki” wytwarzanego mleka w stosunku do potrzeb dziecka. Dla dziecka, które woli pełną pierś będzie to dodatkowy bodziec do bardziej aktywnego ssania. Ostatnim krokiem jest dopiero dokarmianie dziecka, ale zawsze jako pierwsze jest to mleko matki, dlatego praca nad wystymulowaniem laktacji jest równoległa do wyżej wymienionych działań. Z dokarmiania wycofujemy się tak szybko, jak to jest możliwe. Czasami problem jest poważniejszy i wymaga konsultacji neurologopedycznej. Z moich doświadczeń wynika, że praca z dzieckiem wg zaleceń neurologopedy i dbanie o czynniki, które już wymieniłam przynoszą bardzo dobre efekty.
Położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska,
Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
Jeśli dziecko dostawiane jest na żądanie i ssie prawidłowo, bardzo rzadko zdarza się sytuacja, że kobieta nie produkuje wystarczającej ilości pokarmu.
Komentarz położnej środowiskowo-rodzinnej:
Z mojej praktyki wynika, że znacznie częściej występuje pozorny niż rzeczywisty niedobór pokarmu. Oba te stany są bardzo trudne dla karmiącej mamy, niosą duże obciążenie psychiczne, oba wymagają wnikliwej analizy opartej na obserwacji aktu karmienia, przyrostach masy ciała dziecka, wywiadu z matką. Ta wnikliwość jest potrzebna w celu zróżnicowania, ponieważ postępowanie różni się znacząco w każdym z tych stanów. Skargi matek w obu przypadkach są podobne: twierdzą, że mają miękkie piersi, które nie napełniają się wystarczająco przed karmieniem; dziecko nie sprawia wrażenia najedzonego po karmieniu, ciągle „szuka”, nie daje się odłożyć, godzinami „wisi” na piersi.
W pozornym niedoborze pokarmu wszystkie wskaźniki skutecznego karmienia są dobre. Dziecko prawidłowo przybiera na wadze; w ciągu doby oddaje wystarczającą ilość moczu i stolca; akt karmienia przebiega prawidłowo – dziecko ssie aktywnie i efektywnie. W tym przypadku przekonanie kobiety o niedostarczającej ilości mleka może wynikać z braku możliwości obiektywnej oceny sytuacji – jest bardzo zmęczona, ma za mało wsparcia od bliskich; brakuje zgody na pełne bycie dla dziecka, które uspokaja się np. tylko przy piersi lub kiedy jest noszone. Jak już wcześniej pisałam karmienie to nie tylko jedzenie – poprzez ssanie piersi lub bycie w ramionach mamy dziecko reguluje wiele ważnych procesów życiowych, m.in. obniża poziom stresu. Nancy Mohrbacher i Kathleen Kendall-Tackett napisały w książce „Karmienie piersią. Siedem naturalnych praw” (bardzo polecam – jedna z najlepszych pozycji o karmieniu, jakie czytałam), że dziecko funkcjonuje w dwóch trybach: rozwoju i przetrwania. Tryb rozwoju to ten, w którym dziecko czuje się bezpieczne, bo mama jest zawsze i szybko reaguje na jego potrzeby, również jeśli chodzi o przystawienie do piersi (pamiętajmy – płacz jest późnym objawem głodu!). Druga sytuacja – tryb przetrwania – „włącza” się u dziecka wtedy, kiedy musi np. długo płakać, żeby przywołać mamę. „Nie noś, bo rozpieścisz” to przekonanie, które jeśli będzie realizowane, spowoduje że dziecko będzie głównie w tym drugim trybie. Ciało dziecka wykazuje wtedy objawy dużego stresu – jest przyśpieszona akcja serca i oddech, wysoki poziom hormonów stresu we krwi. A zatem to, że dziecko dopomina się częstego kontaktu z piersiami mamy, nie oznacza, że pokarmu jest mało, jeśli tylko wskaźniki skutecznego karmienia są prawidłowe. Tzw. ssanie nieodżywcze (pierś trochę jako smoczek), jeśli tylko nie przeważa w trakcie karmień ma wysoką wartość regulacyjną dla dziecka. Żeby rozwiązać problem pozornego niedoboru mleka należy (po konsultacji ze specjalistką laktacyjną, CDL lub IBCLC, która upewni matkę, że obiektywnie jest w stanie wykarmić dziecko) poszukać innych rozwiązań – większego wsparcia i realnej pomocy w opiece nad maluchem, pracy z własnymi przekonaniami, wsparcia u innych karmiących mam.
Rzeczywisty niedobór pokarmu zdarza się rzadziej i jest sytuacją, w której dziecko karmione wyłącznie piersią nieprawidłowo przybiera na wadze. Wcześniej zostały wykluczone problemy z prawidłowym i efektywnym pobieraniem pokarmu przez dziecko (krótkie wędzidełko podjęzykowe, wcześniactwo, choroba dziecka, bardzo częste ulewania). Zwykle jest tak, że laktacja „startuje” prawidłowo, fizjologicznie występuje nawał mleczny, ale potem coś się zadziewa i ilość mleka w piersiach maleje. Stan ten może być skutkiem czynników ze strony dziecka, które wymieniłam wyżej. Nierozpoznanie problemów u dziecka w szpitalu lub w dalszych dobach połogu powoduje, że nieefektywnie ssące dziecko nie jest w stanie odpowiednio wystymulować laktacji. Wytwarzanie mleka , które w pierwszym okresie jest zależne od hormonów w organizmie kobiety, przechodzi później w „prawo podaży i popytu”, czyli im większe zapotrzebowanie, tym więcej mleka organizm mamy produkuje. Tym samym poprzez nieefektywne ssanie dziecko wysyła sygnał, że tyle pokarmu wystarcza i laktacja słabnie. W tym przypadku dziecko właściwie „wisi” przy piersi, nie słychać przełykania, maluch nie daje się odłożyć. Karmienia są na okrągło, co bardzo wyczerpuje matkę. Rozwiązaniem, które często proponuję w takich sytuacjach jest skrócenie długości karmień (dziecko słabo ssące i tak nie pobudza laktacji) do około 10-15 minut z każdej piersi, potem praca z laktatorem w celu stymulacji laktacji i dokarmianie dziecka odciągniętym mlekiem lub w ostateczności mieszanką. Ten sposób powoduje, że czas poświęcany przez mamę na czynności „okołokarmieniowe” znacząco się skraca i rodzice są w stanie wygospodarować go na np. chwilę odpoczynku. Również pewność. że dziecko i jego rozwój są zabezpieczone przez podaż odpowiedniej ilości mleka zmniejsza stres i powoduje, że praca nad zwiększeniem laktacji ma większe szanse powodzenia. Dokarmianie dziecka prowadzi się pod ścisłą kontrolą jego przyrostów na wadze, po to aby tak szybko, jak to możliwe wrócić do wyłącznego karmienia piersią. Zdarzają się również sytuacje, że laktacja od początku nie zaczyna się prawidłowo, np. nie pojawił się nawał mleczny, który jest dobrym prognostykiem dla udanej laktacji. Ani dobrze ssące dziecko ani praca z laktatorem nie przynosi efektów i pokarmu nadal jest niewystarczająco lub wręcz bardzo mało. Pewne czynniki mogą prognozować, że taka sytuacja może się pojawić. Są to np. niektóre choroby związane z zaburzeniami hormonalnymi u kobiety, otyłość lub niedożywienie, niedorozwój tkanki gruczołowej w piersiach, stan po radioterapii, stan po operacjach kosmetycznych piersi, szczególnie po redukcji. Oczywiście zawsze warto dać sobie szansę i podjąć próbę osiągnięcia prawidłowej i wystarczającej dla dziecka laktacji. Dla dziecka ma znaczenie każda ilość matczynego mleka i w przypadku rzeczywistego niedoboru pokarmu karmienie mieszane jest dobrym rozwiązaniem.
Położna środowiskowo-rodzinna Anna Gruszczyńska,
Międzynarodowa Konsultantka Laktacyjna IBCLC
Mleko kobiece to najcenniejsza rzecz, którą możemy dać dziecku. Mleko nie jest zwykłym pokarmem czy napojem, jest tkanką, która zawiera mnóstwo cennych składników mineralnych, witamin, białko, tłuszcze, oligosacharydy, które są pożywką dla dobrych bakterii wspierających działanie jelit i chroniących je przed patogenami [1]. Dodatkowo, dostosowuję się do konkretnego dziecka i jego otoczenia. Jeśli jesteś chora, twoje dziecko złapało wirusa lub ktoś z Waszego otoczenia choruje, w mleku tworzą się przeciwciała (także na covid-19). Dlatego, jeśli ktoś powie – „twoje mleko jest niepełnowartościowe”, podziękuj za radę i bądź pewna, że twoje mleko jest najlepszym, najzdrowszym i najbardziej wartościowym pokarmem dla Twojego dziecka. A co do ilości – pamiętaj, że w tym wypadku, podaż zależy od popytu. Gruczoły będą produkowały mleko, jeśli będą odpowiednio stymulowane. Jeśli dziecko się nie najada, źle przybiera, jest płaczliwe nie szukaj winy w swoich piersiach. One z dużym prawdopodobieństwem, są w stanie wyprodukować tyle mleka, ile Twoje dziecko potrzebuje, niezależnie od rozmiaru i kształtu. Sytuacja może być związana ze zdrowiem dziecka. Może mieć ono zbyt krótkie wędzidełko, zbyt silne lub słabe napięcie mięśniowe. Często bywa tak, że problemy z karmieniem wynikają właśnie z dolegliwości dziecka i miną dzięki rehabilitacji u fizjoterapeutki/y czy neurologopedki/y. Na koniec tego akapitu muszę dodać, że niektóre dzieci nie mieszczą się w siatce centylowej [2] i to jest ok. Jeśli Twoje dziecko ma niską wagę, przybiera powoli, ale poza tym jest zdrowe, radosne, ciekawe świata, może oznaczać, że po prostu tak ma. Moja córka wciąż jest w okolicach 10 centyla, a jej układ odpornościowy działa bez zarzutu.
W okolicach czwartego miesiąca dziecka usłyszysz nie raz pytanie: „a rozszerzasz już dietę”? W upał na pewno zapytają Cię: „nie dopajasz dziecka wodą”? Rozszerzanie diety i dopajanie. Kiedy to zrobić? Czy dopajanie jest w ogóle potrzebne? WHO i inne organizacje związane ze zdrowiem dziecka zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwsze pół roku jego życia. Jeśli nie karmisz piersią, możesz zacząć podawać inne pokarmy wcześniej, ale jeśli dziecko je Twoje mleko, nie ma takiej potrzeby. Podobnie jest z piciem – jeśli dziecko je mleko z piersi, niepotrzebne mu żadne inne napoje, nawet w upały. Gdy na dworze skwar mleko robi się bardziej wodniste, więc lepiej nawadnia, a woda nie jest potrzebna. Warto pamiętać o tym, że nawet po skończeniu 6 miesiąca, dziecko będzie jadło raczej symbolicznie (choć zdarzają się też osobniki z wielkim apetytem), a podstawowym pokarmem pozostanie mleko. Taka sytuacja jest normą mniej więcej do roku. Co nie znaczy że próby podawania innych pokarmów idą na marne. W tym okresie dziecko zapoznaje się ze smakami, różnymi konsystencjami, ale to z mleka pobiera najpotrzebniejsze składniki. Dlatego nie musisz się martwić, jeśli Twoje dziecko woli pierś mimo tego, że dajesz mu zupkę. W tym okresie maluch nie łączy jeszcze pokarmów stałych z pełnym brzuszkiem. Pozwól mu skubnąć z talerzyka tyle, ile chce. Presja jest wrogiem rozszerzania diety. Warto dodać, że czasami pediatrzy przekazują pacjentom swoje przekonania i sądy oparte na nieaktualnej wiedzy. Pewna lekarka, do której trafiliśmy z Leną, kiedy jej pediatra był na urlopie, poradziła, bym podawała dwuletniej wówczas córce mleko modyfikowane, bo moje mleko to za mało! Jeśli zależy Ci na karmieniu piersią warto zadbać o personel medyczny, który wspiera mamy karmiące. Jeśli wybierzesz położną środowiskową z tego klucza, ona na pewno podpowie Ci, jakiego lekarza wybrać.
Wsparcie personelu medycznego to bardzo ważna sprawa. Ten kontakt jednak zazwyczaj bywa sporadyczny. To z partnerem/partnerką, mamą, tatą, przyjaciółmi i znajomymi z pracy przebywamy najczęściej. Ja byłam zdeterminowana i gotowa na to, by karmić, nawet bez wsparcia najbliższego otoczenia, ale myślę sobie, że gdyby nie mąż, zrezygnowałabym z karmienia szybciej. Ważne jest, by dzielić się z tymi bliskimi wiedzą i swoją potrzebą karmienia. Tylko co, jeśli nie chcą słuchać, jeśli ich głowy są pełne przekonań („masz za małe piersi”, „twoje mleko jest jak woda”, „dietę trzeba rozszerzać jak najwcześniej”)? Co jeśli nie podoba im się to, że karmisz w miejscu publicznym? Jeśli nie lubią patrzeć na tę czynność, uznają karmienie za obrzydliwe (niestety, to się zdarza)? No cóż, wtedy wszystko zależy od Ciebie. Karmienie jest sprawą mamy i dziecka. Prawo mówi, że matka ma prawo [3] karmić w miejscu publicznym i nikt nie może jej tego zabronić. Zatem w miejscach publicznych nie musisz chować się po toaletach. A jeśli się wstydzisz, czujesz niekomfortowo możesz spróbować nakryć się chustą lub poszukać ustronnego miejsca. Boisz się komentarzy otoczenia? Nie wiem, czy to pomocna rada, ale spróbowałabym z słuchawkami. Ulubiona muzyka, ciekawy audiobook lub podcast i odcinam się od świata. Pamiętaj, że komentarz mówiącego świadczy o nim, nie o Tobie. Ty karmisz swoje dziecko, bo ono właśnie tego potrzebuje – Twojego pokarmu i Twojego ciepła.
W życiu malucha nadchodzą czasem takie okresy, w których pokarm i ciepło mamy są bardziej potrzebne. Najlepiej cały czas. Możesz mieć wtedy wrażenie, jakby dziecko nie mogło się od Ciebie odkleić. Może to być związane z lękiem separacyjnym, kiedy dziecko orientuje się, że mama nie jest z nim jednością i czasami sobie gdzieś idzie. Przyczyną może być choroba, upał, ząbkowanie, stresy dnia codziennego. To nie są łatwe okresy dla mamy. Dziecko dosłownie wisi na piersi i każda próba odłożenia go kończy się rozdzierającym płaczem. Może to kiepskie pocieszenie, ale nawet te najtrudniejsze okresy w końcu mijają, a ciągła potrzeba mamy i jej piersi wynika z silnej więzi, która Was łączy. Jeśli nie masz już sił (takie ciągłe karmienie jest bardzo obciążające dla organizmu), spróbuj o siebie zadbać. Ja w takich chwilach dbałam przede wszystkim o podstawowe potrzeby – starałam się jeść o stałych porach zdrowe i smaczne posiłki, piłam często. Wkładałam dziecko w chustę, bo w niej zasypiało i piersi mogły odpocząć. Wychodziłam na spacer. Kontakt z naturą zawsze mi pomaga, najbardziej patrzenie na rzekę i na poruszane wiatrem drzewa. Na spacerze często rozmawiałam też z bliskimi przez telefon. Staram się też korzystać jak najczęściej z pomocy osób, które mogą zostać z dziećmi w domu. Szczególnie w tych momentach, w których czułam, że już więcej nie pomieszczę. Może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale wierzę, że zrozumiesz co mam na myśli – zdarza się, że Twoja potrzeba jest ważniejsza od potrzeby dziecka. Jesteś regulatorem emocji tego małego człowieka, nie możesz jego wyregulować, jeśli sama nie zadbasz o wyciszenie swoich emocji i o swój dobrostan. Trudno ukoić dziecko, jeśli samemu jest się w dużym stresie. Czasami wystarczy zjeść kilka migdałów i suszonych moreli (źródło magnezu) na samotnym spacerze, a czasami trzeba pospać co najmniej kilka godzin.
Sen matki karmiącej różni się od snu osób niekarmiących [4].
Dzięki działaniu hormonów jest on efektywniejszy. Szybciej zapadasz w sen głęboki, co jest odpowiedzią na częste nocne pobudki. One są czymś fizjologicznym i świadczą o tym, że organizm Twojego dziecka prawidłowo się rozwija. Pamiętaj, że nasze mózgi to wciąż te narządy z okresu prehistorycznego. Nieustanny i głęboki sen małego dziecka na sawannie mógłby się skończyć dla niego bardzo źle. Dlatego właśnie dziecko tak często się wybudza, ale gdy czuje znajomą osobę obok, szybko uśnie ponownie. Dlatego polecamy współspanie, albo dostawkę. Dziecko, które śpi obok mamy może się nawet nie wybudzić. Jeśli znajdzie pierś dossie się i będzie spało dalej. Spałam z córką (powędrowała do swojego łóżka w okolicach trzecich urodzin) a teraz śpię z synem. Podjęliśmy z mężem taką decyzję, ponieważ nie wyobrażałam sobie wstawać do dziecka w nocy. Tak jest mi bardziej komfortowo. Nie ukrywam, że mam głębokie poczucie, że tak jest bezpieczniej i bardziej naturalnie. Dziecko czuje się bezpiecznie, a ja mam kontrolę. Mój sen jest czujny, ale dzięki temu, że mogę karmić „na miejscu”, szybko zasypiam. Przyznam, że po dwóch i pół roku karmienia, trudno mi usnąć jeśli syn nie budzi się, kiedy przychodzę do łóżka. Badania pokazują [5], że współspanie nie zwiększa SIDS (nagłej śmierci łóżeczkowej) w przypadku zachowania odpowiednich środków ostrożności. Czym są te odpowiednie środki ostrożności? Współśpiący nie powinien być pod wpływem alkoholu, środków psychoaktywnych, leków, które mogą wpływać na sen, a także nie powinien palić papierosów. Współspanie powinno odbywać się na twardym materacu, na którym nie powinno być dodatkowych poduszek, pluszaków, a prześcieradło powinno być dobrze naciągnięte. Maleństwo powinno mieć swoją kołderkę albo śpiworek. Powinno też spać nie pomiędzy rodzicami, ale z boku jednego rodzica. Warto podkreślić, że dużo bardziej ryzykowne jest zaśnięcie z maluszkiem na kanapie, czy fotelu niż w łóżku, a to dlatego, że z kanapy czy fotela dziecko może po prostu spaść. Przy przestrzeganiu tych zasad będziecie bezpieczni. Ja byłam spokojniejsza mając dzieci obok siebie. Myślę, że współspanie pozwoliło mi uniknąć wielu stresów i kłopotu. Co się tyczy pytania – kiedy zacznie przesypiać noce? To zależy. Może przesypiać noce od ósmego miesiąca, a może od trzeciego roku życia. Odstawienie od piersi nie musi sprawić, że dziecko zacznie spać. Moja córka zaczęła noce przesypiać, ale miała 26 miesięcy, gdy ją odstawiłam, trudno powiedzieć, co byłoby, gdybym odstawiła ją wcześniej. Nocne pobudki, o ile nie są zbyt częste a dziecku łatwo po nich usnąć, są fizjologiczne i nie należy się nimi niepokoić. Co nie zmienia faktu, że potrafią być bardzo męczące. W tym najtrudniejszym okresie, chodziłam spać razem z dzieckiem, choć trudno to tak rozwiązać, kiedy dzieci jest więcej, a nie ma nikogo do pomocy. Przy drugim dziecku nauczyłam się kłaść wcześniej i wtedy, kiedy czuję dużą senność, zawsze przed północą.
Potrafiłam się dostosować do nocnych pobudek i wczesnego wstawania. Gorzej było, kiedy zaczęły pękać mi brodawki. Było to bezpośrednią przyczyną odstawienia córki, choć wytrzymałam bardzo długo. Najczęstszą przyczyną uszkodzonych brodawek jest zła pozycja dziecka lub niewłaściwe chwytanie. U mnie wszystko było wzorcowe, tak jak wcześniej, kiedy karmienie przebiegało harmonijnie, a brodawki były całe i niezaczerwienione. Do dziś nie jestem pewna, co było powodem moich cierpień. Czy zmienił się skład śliny dziecka? Czy mnie brakowało jakichś substancji odżywczych? Czy może był to objaw psychosomatyczny związany z moim zmęczeniem KP? Pamiętam, jak frustrujące były rady na jednej z grup wsparcia KP: „zmień pozycję”, „inaczej dostawiaj”. Hello! Z pozycją jest wszystko ok, karmię dwa lata, wiem jak się to robi! Próbowałam różnych sposobów – lanolina, witamina A, balsam Szostakowskiego, lecytyna doustnie (pomaga odbudować komórki i po niej faktycznie trochę się poprawiło). Do tego muszle laktacyjne, żeby ubranie nie podrażniało bolesnych miejsc. Pierwszy kryzys nastąpił w zimie. Trwał jakiś czas i skończył się tak nagle, jak się zaczął. W kolejnym roku rzecz się powtórzyła w tym samym okresie – czyżby witamina D? Tylko, że w przypadku synka brodawki zaczęły pękać wiosną. Może tak po prostu mam? Może to zmęczenie materiału, wszak moja skóra jest bardzo cienka i wrażliwa. Od ponad roku nie karmię z prawej piersi. Córkę też karmiłam z jednej przez osiem miesięcy. Tamta brodawka straciła tę umiejętność do wyciągania się pod wpływem ssania, więc pękała przy każdym dostawieniu. Ból był rozrywający i sprawiał, że zagryzałam zęby na poduszce. Na szczęście, był krótkotrwały, mijał po kilku sekundach. Musiałam chronić piersi przez cały dzień i noc, co było kłopotliwe. W przypadku córki brodawka zagoiła się w końcu, ale kiedy zaczęła pękać ponownie podjęłam decyzję o odstawieniu. U synka podeszłam do sprawy po buddyjsku i pogodziłam się z bólem. O dziwo, on minął po niedługim czasie, a pierś zagoiła się sama z siebie. Czyli może to jednak moje ciało mówiło dość, ale kiedy powiedziałam: wytrzymaj jeszcze trochę, wytrzymało, za co jestem mu wdzięczna. Nie namawiam Cię jednak do zagryzania zębów. Ja bardzo dobrze znoszę ból, ale myślę, że wielu kobietom trudno byłoby to wytrzymać i to jest ok. Myślę, że lepiej w takiej sytuacji odstawić, niż odczuwać podświadomy żal do dziecka.
Jest jeszcze jedna rzecz dotycząca brodawek, o której chciałam napisać. Podskubywanie tej brodawki, z której dziecko nie je. Znasz to? Maluch ssie z jednej piersi, a ręką sięga do drugiej. Podszczypuje, uderza, smyra. Nie znoszę tego. Rodzi się we mnie agresja. Próbowałam muszli laktacyjnych, ale one mi się przesuwały i odczuwałam dyskomfort. Pomaga mi przytrzymanie małej rączki albo przykrycie piersi dłonią. Dziecko trochę walczy, ale w końcu godzi się ze stratą. Dobrze też mieć coś, co można dać dziecku w zamian. Jestem przekonana, że ono nie robi tego na złość, zaspokaja w ten sposób jakąś potrzebę, więc warto popróbować na różne sposoby.
Dużo mówi się o tym, że mama karmiąca i mama w ogóle, powinna dbać o swoje potrzeby, pozwalać sobie na przyjemności. Czytanie i oglądanie filmów podczas karmienia, drzemki w trakcie drzemek dziecka, dbałość o to, by pić i jeść w miarę potrzeb. Tu warto wtrącić, że podczas laktacji zapotrzebowanie na płyny i kalorie zwiększa się odrobinę [6]. Zawsze warto stawiać sobie szklankę/bidon/kubek termiczny oraz talerzyk z kilkoma orzechami/suszonymi morelami/waflami/owocami, czego Ci potrzeba i na co masz ochotę przy miejscu, w którym karmisz. Ja na początku o tym zapomniałam, co skończyło się bardzo bolesnymi zaparciami. Teraz piję bardzo dużo i problem się nie powtórzył. Czasami jednak masz ochotę gdzieś wyjść, odpocząć od dziecka, porozmawiać z kimś dorosłym i o czymś innym niż pieluchy, kolki i ząbkowanie. Z malutkimi dziećmi jest łatwiej wyjść „na miasto”, bo często śpią. W takiej sytuacji wyjście do kawiarni jest możliwe, a kawę wypijesz ciepłą. Starsze dzieci to większy kłopot, gdyż domagają się uwagi. Jak zapewnić im tę uwagę, ale zadbać także o siebie? Moim zdaniem, najlepszą metodą jest spotkanie się z ludźmi, którzy mają pod opieką dzieci w tym samym wieku. Zajęcia sensoryczne, Gordonki, grupa wsparcia dla , to okazje, by nasze dziecko zainteresowało się czymś innym oprócz piersi, a jak sobie o piersi przypomni, będziesz mogła nakarmić bez ryzyka, że ktoś to skrytykuje, bo zapewne nie będziesz jedyną. A jeśli chcesz wyjść bez dziecka? Skorzystaj z pomocy taty malucha, mamy, niani, teściowej. Mleko można odciągnąć, jeśli wychodzisz na krótko (czasami zwykłe wyjście do sklepu robi robotę) możesz nakarmić tuż przed wyjściem, a jeśli dziecko ma już rozszerzaną dietę może po prostu zaspokoi się kaszką lub jabłuszkiem. Dłuższe wyjścia podczas laktacji to temat na osobny artykuł. W takich sytuacjach należy zadbać i o pokarm dla dziecka, i o własne piersi, które będą domagały się opróżnienia. W tym miejscu napiszę tylko, że najczęściej jest to możliwe, choć trzeba mieć wspierające otoczenie i przynajmniej odrobinę determinacji. Jeśli potrzebujesz spotkań na mieście, rozmów z koleżankami, wyjść na koncerty, czy do teatru i bardzo nie chcesz mieć w takich sytuacjach pod opieką dziecka, rób to! Nie jesteś wyrodną matką, jesteś matką, która dba o siebie. A matka, która o siebie dba, dba także o swoje dziecko. Po pierwsze, redukujesz swój stres dbając o swój komfort. Po drugie, jest mniejsze ryzyko, że wejdziesz w koleiny żalu do dziecka. Duże zmęczenie i ciągła opieka nad dzieckiem sprawiają, że łatwo nam powiedzieć do niego: „to twoja wina, że jestem tak zmęczona”, „zobacz, jak się dla ciebie poświęcam”. Po trzecie, pokazujesz dziecku, że twoje potrzeby także są istotne, a dbanie o siebie nie jest niczym niestosownym. Z pewnością chciałabyś, aby Twoja córka czy Twój syn potrafili zadbać o siebie w dorosłości. A dzieci uczą się poprzez modelowanie. Zdarza się, że dzieci płaczą za mamą, że uspokajają się dopiero, kiedy ona wraca. Myślę jednak, że gdy mama wróci jeszcze tego samego dnia czy tej samej nocy, przytuli, nakarmi, ukoi spokojnym głosem, dziecko nie będzie miało traumy. Jego lęk zostanie utulony, a potrzeba bliskości z mamą, choć odroczona, zostanie zaspokojona.
Wiele kontrowersji wzbudza temat diety kobiety karmiącej, a także jej farmakoterapia. Jak to jest z tą dietą i lekami? Zalecenia odnoszące się do diety w trakcie laktacji są takie, że powinna być ona zbilansowana i pełna składników odżywczych. Możesz jeść strączki, kapustę, cebulę i kalafior. Możesz jeść sushi i pleśniowe sery (choć tu warto zaopatrzyć się o produkty najlepszej jakości i świeże). Właściwie są to zalecenia, które powinny odnosić się do każdej osoby. Warto jeść zdrowo, różnorodnie i świeżo, a także pić dużo wody. Zapotrzebowanie na kalorię i napoje jest wyższe w przypadku laktacji. Ale nie ma zaleceń, które odnosiłyby się do konieczności eliminowania niektórych produktów, chyba, że stwierdzono u maleństwa alergię pokarmową. Jeśli chodzi o leki, sprawa również nie jest tak pesymistyczna, jak się wielu wydaje. Niestety, często lekarze zalecają odstawienie, choć nie ma ku temu przesłanek. Jeśli spotka Cię taka sytuacja, warto skonsultować się ze specjalistą/specjalistką, który/która ma wiedzę na temat leków w laktacji [7]. Osobne artykuły na ten temat możesz znaleźć na naszej stronie (tutaj).
Czasami musisz gdzieś wyjechać bez dziecka, np. do szpitala. Zdarza się też, że leki, które przepisał Ci lekarz mogą być podawane podczas laktacji pod warunkiem, że zachowany zostanie odpowiedni odstęp. Wracasz na studia lub do pracy i nie będzie Cię w domu przez kilka godzin? Jeśli chcesz wciąż karmić, a dziecko jest jeszcze niemowlakiem, warto odciągać mleko. Matki karmiące są chronione przez prawo pracy. Taka mama ma prawo [8]. do dwóch półgodzinnych przerw na odciągnięcie pokarmu, a pracodawca ma obowiązek zapewnić jej stosowne od tego miejsce. Te przerwy mogą być połączone i kobieta ma możliwość dzięki temu wyjść z pracy godzinę wcześniej lub godzinę później pracę rozpocząć. A czym odciągać ten pokarm? I jak dużo? No cóż, nie jestem w tej dziedzinie ekspertką. Moja największa trudność w karmieniu, poza pękającymi brodawkami, to niemożność odciągnięcia większej ilości mleka. Próbowałam odciągać, kiedy córka miała pół roku. Byłam zmęczona, brodawki już były podrażnione, a i Lenka miała jakiś problem ze ssaniem (chyba ząbkowała). Pożyczyłam od doradczyni laktator klasy medycznej. I co? I 20 ml. I ból. Moje piersi nie zaprzyjaźniają się z laktatorem. Wtedy dałam sobie spokój, uznałam, że nie muszę i sprawa jakoś się rozmyła. Później próbowałam odciągać ręcznie. To szło mi dużo lepiej, sprawniej, efektywniej i brodawki nie bolały. Bolał za to kręgosłup szyjny od ciągłego patrzenia w dół (pewnie technika do dopracowania). Mimo to, i ten sposób nie pozwalał mi na odciągnięcie takiej ilości mleka, żeby dziecko było usatysfakcjonowane. Jak córka miała ok. 2 lat chciałam oddać mleko do badania składu pokarmu kobiecego i nie udało mi się odciągnąć tych 20 ml, czyli minimum, żeby takie badanie przeprowadzić. Poza tym, nie oszukujmy się, dwuletniemu dziecku już chyba najmniej chodzi o pokarm. Jemu jest przy tej piersi najlepiej, najbezpieczniej. Przy tej piersi dostaje czułość i ciepło, otoczony jest zapachem, który zna najlepiej, jest przytulony i zopiekowany. Podejrzewam, że dziecko ma też intuicję, że gdy boli i gdy doskwiera infekcja mleko pomaga. Mój Janek od 2 lat nie usnął wieczorem bez piersi. Czy tego żałuję? Nie mogę tak powiedzieć. Nie mam wyjazdów służbowych, nie musiałam iść do szpitala, nie mam potrzeb imprezowania, podczas karmienia robię to, co jest moją pasją – czytam, a kiedy potrzebuję, śpię. Zdałam sobie sprawę, że tak jest mi najłatwiej, że gdybym musiała Jasia usypiać innymi sposobami zajęłoby mi to dużo więcej czasu, a wieczorny czas tylko dla mnie jest bardzo istotny. Nie mówiąc o tym, że mam jeszcze starszą córkę, która też potrzebuje, bym poświęciła jej uwagę zanim zaśnie. Gdyby nie pierś, musiałaby czekać dużo dłużej. To, plus korzyści zdrowotne i emocjonalne, które daję Jasiowi karmiąc go, sprawiają, że nie myślę o odstawieniu. Uważam jednak, że każdy ma inną sytuację, inne zasoby i przekonania i wyobrażam sobie, że ktoś postrzegałby tak długie karmienie jako coś obciążającego. Czy mam jakąś radę dla osób, które chciałyby odstawić dziecko od piersi? Warto powiedzieć, że trudno jest odstawić z dnia na dzień, warto więc dać sobie i dziecku czas. Idealna sytuacja jest wtedy, kiedy dziecko odstawi się samo, ale jeśli nie chcesz czekać dobrze jest zrobić to z czułością i cierpliwością. Odstawienie może, choć nie musi, być dużą stratą zarówno dla mamy, jak i dla dziecka. Warto zadbać o coś, co zaspokoi potrzeby, które zaspokaja pierś. Jeśli dziecko przychodzi do piersi, gdy odczuwa ból, może wystarczy je przytulić? Może zaspokoi pragnienie wodą, jeśli potrzebuje nawodnienia? Moje dzieci bez większego trudu odstawiły się za dnia. Dbałam o to, żeby mieć dla nich coś do jedzenia, picia. Utrudniałam też im dostęp do piersi nosząc bluzki bez dekoltów (choć zdarzyło się, że chciały mi te bluzkę bez dekoltu po prostu zdjąć, dwulatki już wiedzą, jak to się robi). Byłam stanowcza, ale tłumaczyłam cierpliwie i ze zrozumieniem. Ostatecznie, zadziałało moje zdeterminowanie, a rozmowa, którą przeprowadziłam z córką była bardzo pomocna. Wydaje mi się, że to ja bardziej cierpiałam po odstawieniu niż ona. Pierwszy okres po zakończeniu karmienia był dla mnie straszny – nigdy nie byłam na takiej huśtawce, zupełnie nie potrafiłam ogarnąć moich emocji, a i ból menstruacyjny był większy niż zazwyczaj. To się zdarza, ale nie wiem czy jest powszechne, bo nie słyszałam, aby jakaś kobieta poza mną o takich doświadczeniach opowiadała.
Chciałabym podkreślić, że karmienie to sprawa dziecka i mamy. Nikt inny, w moim odczuciu, nie powinien mieć wpływu na decyzję o odstawieniu. Dobrze, jeśli obie strony zgadzają się na pożegnanie z karmieniem, ale czasami tylko mama ma taką potrzebę i to jest ok. Mleko matki jest najlepszym pokarmem dla dziecka, ale nie jest niezastąpione. Karmienie piersią wzmacnia więź, co nie znaczy, że nie karmiąc nie będziesz mieć więzi z dzieckiem. Jeśli nie masz siły, karmienie Cię przerasta, wyczerpały Ci się zasoby, wiedz, że nie musisz się nikomu tłumaczyć, no może poza dzieckiem. Często w takich sytuacjach pojawiają się wyrzuty sumienia, ale chciałabym, byś wiedziała, że jesteś najlepszą mamą, jaką możesz być. Podejmując ten krok, rezygnując z karmienia, zadbałaś o siebie. A jeśli zadbałaś o siebie, zadbałaś też o dziecko, bo Ty i ono należycie do sieci, do systemu, który można nazwać „rodzina”. Karmienie może być piękną drogą, ale jeśli jest usłane cierniami i nie ma nikogo, kto pomoże te ciernie spod nóg usuwać, można skręcić w inną ścieżkę.
Karmienie bywa trudne, bolesne, frustrujące. Wraz z mlekiem płyną jednak cenne składniki odżywcze, układ odpornościowy jest wspomagany, podobnie jak mikrobiota dziecka. Dodatkowo dajemy dziecku (o ile jesteśmy zrelaksowane i chcemy karmić) poczucie bezpieczeństwa i czułość, których tak potrzebuje. Warto wiedzieć, jak wartościowe jest karmienie, ale nie można ukrywać, że i bez niego można budować z dzieckiem szczęśliwą relację.
Stowarzyszenie Małyssak życzy wszystkim mamom i ich dzieciom pięknej mlecznej drogi. Wsparcia z otoczenia, wielu wyjątkowych chwil i szczypty samozaparcia. W razie trudności piszcie do nas albo zwróćcie się do doradczyni laktacyjnej. Karmienie jest czymś naturalnym, ale czasami naturze trzeba pomóc.
[1] Skład mleka kobiecego Hafija.pl
[2] Mama ginekolog – siatki centylowe
[3] Karmienie piersią w miejscach publicznych, a prawo
[4] Wymagające – Jak się wysypiać karmiąc piersią
[6] Zalecenia żywieniowe -Standardy Medyczne
[7] Laktaceuta – konsultacje Można też skorzystać z bezpłatnej porady korzystając z dyżuru farmaceutycznego, który prowadzony jest przez Laktaceutkę w każdy wtorek 10:00-12:00 w formie mailowej: Dyżur farmaceuty